J. wrócił z Północy stęskniony za domową kuchnią.
Mięso z niedźwiedzia i łosia, brzmiące nader egzotycznie widać też może się znudzić.
Jedynie ryby jedzone tam prawie prosto z morza pozostały Jego największym kulinarnym przeżyciem.
Dlatego dzisiejszy ranek spędziliśmy na targu razem. Wybieraliśmy ile się da.
Nasz kosz zapełnił się wiosennymi pęczkami szparagów,ziół,botwinki i rabarbaru.
Prawdziwy festiwal nowalijek. Mają one swoje tu i teraz. Potem nigdy nie będą już tak młode.
U naszych zaprzyjaźnionych Sprzedawców dostaliśmy też coś ,spod skrzynki’.
Prawie nieosiągalną już o tej porze ogromną bulwę. Chyba ostatnią w maju.
Imć Brukiew!
Zupa z brukwi dla Niego
kacza noga
300 g obranej i pokrojonej w kostkę brukwi
marchew, pietruszka, seler , por i mała cebula
1 l wody źródlanej
ziarna pieprzu, liść laurowy
sól i pieprz do smaku
Brukiew sparzyć wrzątkiem ( straci gorzki smak). Nogę kaczki umyć. Warzywa obrać.
Mięso,brukiew i pokrojone warzywa włożyć do garnka. Dodać liść laurowy,ziarna pieprzu,sól i pieprz. Zalać wodą i gotować wolno, aż mięso i brukiew będą miękkie.
Wyjąć mięso i oddzielić je od kości.Usunąć cebulę i pora. Kawałki mięsa włożyć z powrotem do zupy.
Ewentualnie doprawić ją solą i mielonym pieprzem.
Zupa z brukwi dla Niej
200 g brukwi obranej i pokrojonej na kawałki
100 g ziemniaków
marchew, pietruszka,seler, por i mała cebula
1 l wody źródlanej
2 cm korzenia imbiru
sól i pierz, liść laurowy
Brukiew sparzyć wrzątkiem. Włożyć ją do garnka. Dodać obrane i pokrojone warzywa i ziemniaki.
Zalać wodą i dodać przyprawy. Gotować wolno do miękkości. Zmiksować wszystko na krem. Doprawić solą i pieprzem. Podać ze świeżym tymiankiem.
Jak ja lubię brukiew, A , ja poproszę ta zupę dla niej , mogę ?
Margot,
ja też lubię!
Zupa dla Niej na Ciebie czeka.
Brukiew niedoceniona u nas, i na dodatek trudno dostępna, a przecież nie powinna, prawda? Moja mama nieźle się za nią zawsze po gospodarzach nachodzi, gotuje z niej zupę, która potem po rodzinie wędruje zawsze 🙂
Chętnie spróbowałabym obu Twoich wersji, pysznie się zapowiadają! Pozdrawiam
Kamila,
zupa z brukwi jest kaszubskim specjałem.
Ale jakoś i na blogach jej mało.
Ja pierwszy raz jadłam ją na Kaszubach.
Poza zupą robię puree z brukwi.
Na szczęście w Warszawie można ją znaleźć na bazarach.
A zimą widziałam ją nawet w jakimś zieleniaku.
Na obie wersje zupy Cię zapraszam!
Aniu, dawniej też w Wielkopolsce, była wykorzystywana w kuchni 🙂
Kamila,
o tak,racja.
Ale teraz to głównie Pomorze.
Są tam miejsca,gdzie zawsze możesz zjeść zupę z brukwi
Pozdrawiam Cię.
Aniu, gdzie można kupić w Warszawie brukiew? Ja jeszcze nigdy nie trafiłam na nią.
Bardzo mnie intryguje kacze mięso gotowane – w takiej formie jeszcze nie jadłam kaczki.
Haniu,
ja mam zaprzyjaźnione Małżeństwo rolników na bazarze ,Na Dołku’.
Widziałam też brukiew w jakimś ursynowskim zieleniaku.
Na Żelaznej też kupisz.
Nie wiem,czy jeszcze teraz,ale zimą na pewno.
POzdrawiam!
Ożesz…. nigdy nie jadłam brukwi i to jeszcze na kaczej nodze…… no koniecznie muszę spróbować 🙂
Uściski
Renata,
a musisz!
Zasmakujesz,będziesz chciała mieć brukiew na co dzień.
Serdeczności!
Mnie jeszcze do rąk nie wpadła brukiew, więc jestem przeciekawa jak te dwie zupy muszą smakować, choć nie mam wątpliwości, że są pyszne 🙂
Joanno,
no właśnie zapomniana ta brukiew,choć wolno wraca do kuchni.
W zupie jest pyszna.
Zresztą nie tylko.
Nigdy nie widziałam brukwi w sprzedaży, ale wpadły mi w ręce nasiona, no i jeśli wszystko się uda, będę mieć własne zbiory. Więc wrzucam oba przepisy do “kajeciku”, bo brzmią smakowicie 😉
Uściski 😉
Inkwizycjo,
z nasion to wielkie ,buraki’ wyrosną.
Brukiew jest ogromna.
Zupy polecam.
Pozdrowienia!
Zupa pysznie wygląda. Brukiew niestety kojarzona jest z czasami okupacji, biedy i z warzywem pastewnym. Pokoleniom naszych przodków tak się głównie kojarzy. Jak to dobrze, że dziś wraca do łask. Bardzo lubię brukiew i korzystam z niej w kuchni. Nie jest łatwą ją kupić, w maju w szczególności 🙂 Bardzo lubię takie zupki 🙂 Pozdrawiam srdecznie
Małgosiu,
ja pamiętam brukiew ze swojego dzieciństwa.
Jeździliśmy na wieś i nie była wtedy rzadkością.
Potem uprawiana głównie na Pomorzu.
Teraz widuję ją coraz częściej.
Przechowuje się tak samo jak ziemniaki,więc kto ją uprawia może jeszcze mieć.
Ja mam szczęście,bo moi znajomi Gospodarze sami hodują.
Stąd te zupy.I mam jeszcze zapas brukwi na puree.
Idealnie smakuje z gęsiną lub jagnięciną.
Pozdrawiam Cię.
Patrząc na te pyszności, mogę tylko żałować, że nigdy nie jadłam takiej zupy! 🙂
Ewo,
jesienią szukaj brukwi i zupa będzie!
POzdrawiam Cię.
Jadałam taką u babci, całe wieki temu…dzięki za sentymentalna podróż : ))
Małgosiu,
babcia wie co dobre.
Kiedyś brukiew jadało się częściej.
Pozdrowienia!
Wspaniały krem 🙂 Częstuję się, choć pewnie już nic nie zostało !
Łucja, dziękuję.
Mam jeszcze brukiew,więc krem mogę powtórzyć…
Chętnie zjadłabym na pierwsze danie zupę dla Niej, a na drugie zupę dla Niego;-)
Marzena, świetny wybór.
POdoba mi się!
Nigdy nie jadłam, ale już żałuję!
Ivka,
musisz nadrobić.
Polecam!
a dla mnie nie ma?;)
Anita,
jest!
Jeszcze wielki kawał brukwi został.
Chciałabym spróbować i jednej, i drugiej, bo brukwi nigdy jeszcze nie jadłam.
Natomiast nie wiem,czy skusiłabym się na niedźwiedzia i łosia:)
Magda,
brukiew posmakować to konieczna rzecz.
Naq pewno trafisz na nią gdzieś na wsi lub na targu.
Natomiast mięso zarówno niedźwiedzia,jak i łosia ma swój smak.
I zaręczam,że by Ci odpowiadało.
Brukiew brzmi dla mnie bardzo egzotycznie, choć to rodzime warzywo, zawsze kojarzyła mi się jako pastewna roślina, a tu proszę jaką świetną zupę z niej przyrządziłaś. Bardzo wzbogaciłaś moją wiedzę kulinarną, więcej wiem o brukwi i chętnie spróbuję kiedyś przyrządzić taką.Pozdrawiam
Bożenko,
bynajmniej to nie tylko pastewna bulwa!
Znana w kuchni Pomorza i Wielkopolski od dawien dawna.
Spróbuj!
mmm, obie chętnie spróbowałabym. Wiesz, że nigdy brukwi nie jadłam???
Moniko,
jeżeli trafisz na brukiew,spróbuj koniecznie.
A brukwi wiele osób nie jadło,zaginęła jakoś pod naporem obcej kuchni.
“wcinając łosie i niedźwiedzie” to tytuł na bestseller, a “wcinając brukiew” być może jeszcze większy, bo to warzywo zupełnie zapomniane i intrygujące. Podoba mi się ta Wasza zabawa w gotowanie na dwa sposoby, rozumiem, że podjadacie ze swoich mich wzajemnie? Dziś choć nie jestem Nim wybieram opcję z kaczą nogą – pięknie mi się wyobraża jej smak, podobnie jak smak puree o którym wspominasz.
Aga,
tych ,bestsellerów’ u nas więcej!
Jasne,że podjadamy od siebie.
Pyszna zabawa we dwoje.
A brukiew mam nadzieję,że powróci.
Tak jak pasternak czy jarmuż.
Puree z brukwi boskie!
I znów trafiłaś w dziesiątkę, zupę dla niej chętnie bym zjadła 🙂
Evitaa,
to wpadaj!
Cieszę się.
Moje miseczki, moje smaki i tylko zupa nie moja 🙁
Dżemdżus,
no to do dzieła!
Zupa jest łatwa.
Pozdrowienia.
Brukiew – raju wieki nie jadłam! Ale za dzieciaka często – pamiętam. Wujek miał pole i brukiew na polu. Jeju, ależ lubiłam:)
Zupki pyszne Aniu,obie. 🙂
Pozdrawiam ciepło.
Majanko,
no to masz piękne brukwiowe wspomnienia!
Cieszę się,że obie zupy Ci się podobają.
Uściski!
Dobrze, że przypomniałaś to zapomniane warzywo. Robiłam kiedyś zupę z dodatkiem brukwi, pyszna była 🙂
Grażyna,
jest pyzszna i warto brukwi szukać na straganach.
Dziękuję.
Obie wersje przyrządziłaś Aniu znakomicie, ale ja zamieniam miseczki i zjadam tą dla Niego, pycha !
Urszula,
dziękuję.
Miseczki są do wyboru.
Pozdrawiam!
Pyszności! Bardzo Wam zazdroszczę ;))
Agnieszko,
zupa warta wszystkiego.
Dziękuję Ci i pozdrawiam.
Jaka fajna zupa! Mam ochotę ją skosztować 🙂
MagdaC.,
bardzo zachęcam.
Zupa pyszna i oryginalna w smaku!