Czereśnie, buraki i kozia feta. Sałatka na letni stół!

 

Tę i inne letnie sałatki traktuję obiadowo. Wystarczają mi za cały posiłek, kiedy za oknem upał, a głód pojawia się rzadko. Zawsze staram się komponować je tak, żeby były w nich niebanalne składniki i ciekawe smaki. W tej mamy pieczone młode buraki, pyszne krwiste czereśnie i najlepszy teraz kozi ser. Do tego sos z cytryną i ziołami. Bon appetit!

3- 4 średnie buraki
150 g czereśni
100 g koziej fety
1 średnia czerwona cebula

sos
2 łyżki oliwy EV
sok z połowy cytryny
1 łyżeczka liści tymianku
1 ząbek czosnku, posiekany
sól i pieprz do smaku

Piekarnik nagrzej do 180 st. C. Buraki umyj i zawiń je w papier do pieczenia. Ułóż na blasze i piecz ok. 50 minut.
Po upieczeniu zostaw do ostygnięcia.

W słoiczku połącz wszystkie składniki sosu. Zakręć słoik, wymieszaj sos i odstaw.

Czereśnie wydryluj i włóż do miski. Cebulę drobno pokrój i dołóż do czereśni. Buraki obierz ze skóry i pokrój w kostkę, dodaj do miski. Wrzuć kostki fety, polej sosem, wymieszaj i podawaj.

 

Chłodnik rodzinny. Siła kulinarnej tradycji

 

W każdym wiosenno letnim sezonie mam takie ulubione dania, które muszę przygotować w swojej kuchni. Chociaż raz. Z tęsknoty, dla tradycji i potrzeby kubków smakowych. W pogoni za utraconymi  wspomnieniami z dzieciństwa, dla podtrzymania rodzinnego kulinarnego łańcucha …
Bardzo to złożone, bo w naszym rodzie trafiały się intrygujące gusta kulinarne. Często zadziwiało mnie łączenie niektórych smaków i składników. Trąci to o dziwactwo kulinarne, bo czyż można zrozumieć połączenie musztardy i dżemu malinowego na chałce z masłem? Albo smażonego dorsza z bananami? A wujcio Lucjan nadal jada rosół obowiązkowo pogryzając go chlebem z masłem…
Ktoś nie jada grzybów, kto inny pieczone kurczaki oddziela od skóry. Jest też wątek wegański…
Ale każdy uwielbia chłodnik! Taki nasz, od pokoleń przygotowywany na cielęcinie.
Kilka razy w letni czas pojawiał się gar chłodnika, którym zajadali się starsi i całkiem mali.
Nie pamiętam, czy wujcio Lucjan pogryzał go chlebem…, ale zaraz, chyba jednak tak!
Rozkosznie i błogo było chłodzić zmysły chłodnikiem w cieniu rozłożystej jabłoni…
Rodzinny chłodnik powtarzam nadal każdego wiosennego sezonu. Ten sam przepis, te same dodatki. Łańcuch rodzinnej tradycji.

 

 

Chłodnik rodzinny

1 pęczek młodych czerwonych buraków z liśćmi
1 pęczek młodej włoszczyzny
200 g żeberek cielęcych

3 szklanki wody
zsiadłe wiejskie mleko 1 litr
gęsta wiejska śmietana 1 szklanka
zielone ogórki 2
koper 1 pęczek
 szczypiorek 1 pęczek
jaja wiejskie 4
sól i pieprz do smaku
Mięso i włoszczyznę dokładnie myjemy, zalewamy wodą i gotujemy wywar. Zbieramy tłuszcz, dodajemy sól i przecedzamy przez sito. Buraki myjemy i razem z łodygami kroimy na kawałki. Wkładamy do bulionu i gotujemy na małym ogniu 10 minut. Odstawiamy do ostygnięcia. Ogórki obieramy ze skóry i kroimy w kostkę. Zostawiamy na sitku, aby odciekł sok. Jaja gotujemy 8 minut i zostawiamy do ostygnięcia w zimnej wodzie. Koper i szczypiorek siekamy. Mięso kroimy na małe kawałki.
Bulion łączymy z mlekiem i śmietaną. Doprawiamy solą i pieprzem. Dodajemy mięso, ogórki, koper i szczypiorek. Schładzamy w lodówce. Jaja obieramy i kroimy na ćwiartki. Podajemy z chłodnikiem.