Okra w sosie pomidorowym z tofu i kolendrą

 

Okra to dość rzadko spotykane w Polsce warzywo. Świeże kupuję w azjatyckich lub hinduskich sklepach. Okra-  piżmian jadalny, zwany też ketmią lub gumbo, swoim wyglądem przypomina chilli, ale jest krewną hibiskusa.

Rośnie w krajach tropikalnych i subtropikalnych. Owoce okry są długie, zielone i pokryte delikatnym meszkiem. Podczas gotowania stają się  śluzowate, co pozwala zagęścić potrawę bez dodawania innych zagęszczaczy. Okra jest bardzo zdrowa, ma mało kalorii i zawiera witaminę C oraz kwas foliowy.

Najwięcej potraw z okrą spotyka się w kuchni azjatyckiej, afrykańskiej  oraz na południu Stanów Zjednoczonych, gdzie okra występuje pod nazwą gumbo, będąc też potrawą o tej samej nazwie. Japończycy natomiast smażą okrę w tempurze i podają ją z sosem sojowym. Okrę można gotować, smażyć i marynować, ziarna okry zawierają tłuszcz i tłoczony z nich olej jest bardzo delikatny, natomiast uprażone i zmielone ziarna podobno z powodzeniem zastępują bezkofeinową kawę.

 

 

300 g okry
50 g wędzonego tofu pokrojonego w dużą kostkę
1 cm korzenia imbiru, posiekanego
4 ząbki czosnku, drobno posiekane
1 łyżka trzcinowego cukru
2 łyżeczki sosu sojowego
1/2 łyżeczki płatków chili
sól do smaku
1 puszka dobrych pomidorów bez skórki – u mnie własny sos pomidorowy
3 łyżki oleju ryżowego *
kolendra do podania

Umyj i osusz okrę, odetnij ogonki i natnij każdą wzdłuż. Rozgrzej 3 łyżki oleju w woku lub w głębokiej patelni. Okra łatwo wchłania olej, więc użyj trochę więcej niż zwykle do smażenia. Dodaj imbir i czosnek i smaż, aż czosnek zacznie się lekko złocić.
Utrzymując wysoki ogień, dodaj okrę. Smaż przez około 1 minutę.
Dodaj cukier i sos sojowy i dobrze wymieszaj. Zmniejsz ogień do średniego i pozwól, aby cukier się skarmelizował. Wlej pomidory razem z sosem i duś przez 10 minut. Dodaj tofu, sól i chili. Delikatnie wymieszaj i gotuj jeszcze 2 minuty. Zdejmij z płyty. Posyp świeżą kolendrą, podawaj z ryżem, płaskim chlebem lub solo.

* olej ryżowy jest bezpieczny podczas obróbki cieplnej, ponieważ ma wysoką temperaturę dymienia i dzięki temu jest stabilny w wysokich temperaturach, nie traci swoich właściwości. Nadaje się do różnych metod smażenia, w tym głębokiego smażenia, a także do pieczenia.

Tteokbokki w miodowo – ostrym sosie. 떡볶이 Koreański street food

 

Tteokbokki to klasyk i  hit ulicznego jedzenia w Korei. Mięciutkie i ciągnące się kluski ryżowe zatopione w aromatycznym słodkim i ostrym sosie, zna i uwielbia każdy fan koreańskiej kuchni. Idealnie pasują teraz do jesiennych dni, rozgrzewając ciało od środka i dodając mu otuchy, ale dobrze smakują o każdej porze roku.

Potrawa datuje swoje powstanie na przełomie XIX i XX wieku, choć w starych źródłach znaleziono wzmiankę o tych ryżowych kluchach już około XV wieku. Warto dodać, że te starsze wzmianki odnoszą się do innej, bardziej ekskluzywnej wersji tej potrawy. Gościła ona na królewskim dworze i wyglądała zupełnie inaczej niż jej późniejsza wersja. Do jej wykonania wykorzystywano polędwiczkę, orzechy piniowe oraz sos sojowy. Smak był zdecydowanie łagodniejszy, a niektórzy porównują go z aromatem znanym z japchae. Większości nie było stać na takie luksusowe posiłki, długo więc ten rodzaj potrawy zarezerwowany był wyłącznie dla dworu. Kluski ryżowe stały się powszechne kiedy na kulinarnej mapie Korei pojawiły się papryczki chili i pasta gochujang.

Początkiem kultowej wersji tteokbokki w ostrym sosie, według różnych źródeł był przypadek, kiedy kilka ryżowych klusek wpadło do ostrego sosu. Wtedy prowadząca chińską restaurację Ma Bok Lim, która przygotowywała też inne potrawy, postanowiła jednak spróbować tej wersji. Okazało się, że smakowała wybornie i wkrótce stała się hitem również wśród klientów tej knajpki.
Dlatego dziś możemy się nią cieszyć nie tylko w dwóch podstawowych wersjach. Równie popularne są takie opcje jak rabokki z dodatkiem makaronu rāmen, curry tteokbokki pływające w sosie na bazie aromatycznych przypraw czy też cream sauce tteokbokki, których sos inspirowany jest włoską carbonarą.

 

 

bulion
2,5 kubka bulionu dashi – jak u mnie
lub
6 większych suszonych sardynek
około 7 centymetrowy kawałek kombu
lub
kawałek kombu i 1 łyżeczka pasty krewetkowej

 

sos
2-3 łyżki pasty gochujang – ilość dostosuj do swojego smaku
1-3 łyżeczek płatków gochugaru
2 łyżki miodu
2 łyżeczki sosu sojowego
2 ząbki czosnku, zgniecione nożem i pokrojone w większe kawałki
zielona cebulka pokrojona w większe kawałki
sól i pieprz do smaku

500 g klusek ryżowych

do podania
kimchi
jajka ugotowane na twardo – u mnie półmiękkie
prażony sezam do posypania – czasami dodaję Furikake

Jeśli samodzielnie przygotowujesz bazowy bulion, zacznij od oderwania główek od suszonych sardynek i wyjmij ich wnętrzności. Tak przygotowane sardynki zalej 3 i 1/4 kubka wody i dodaj do nich kawałek kombu. Doprowadź do wrzenia i gotuj na dużym ogniu przez 5 minut. Bulion powinien trochę odparować. Przecedź go prze sito i odrzuć sardynki i kombu.
Jeżeli gotujesz go z kombu i pasty krewetkowej, po prostu włóż wszystko do garnka, zalej wodą i gotuj około 5 minut.

Kluski ryżowe opłucz w zimnej wodzie.

Do bulionu dodaj pastę gochujang, płatki gochugaru, miód, sos sojowy, rozgnieciony czosnek oraz większe kawałki zielonej cebulki. Dopraw solą i pieprzem i dokładnie wymieszaj. Sprawdź smak i dostosuj go do własnych preferencji.

Dodaj kluski ryżowe i wszystko doprowadź do wrzenia. Zmniejsz ogień na średni i gotuj przez około 8 minut lub do momentu gdy kluski zmiękną, a sos trochę się zredukuje i zgęstnieje.

Podaj z jajkiem, kimchi i dodatkową porcją posiekanej zielonej cebulki. Posyp prażonym sezamem lub Furikake.