Teatr zmysłów czyli Atelier Amaro.I polski chleb.

Amaro.

Ciekawi?
Intryguje?
Zniechęca?
Inspiruje?
Szokuje?
Mistrz sztuki kulinarnej?
Wizjoner?
Ignorant?
Artysta?
Guru?

Przyznam,że długo trzymałam swoją ciekawość i chęć poznania na dystans.
Bagatelizowałam. Odtrącałam. Pomijałam.
Przyszedł czas i zapragnęłam.
Atelier Amaro stało się przełomem.
Zobaczyć.Dotknąć.Poczuć.
Przekonać się.Poznać.Posmakować.
Odrzucić wszystkie ,nie’.

Kolacja.
Menu degustacyjne.5 MOMENTS .
Spektakl dobrego smaku,tonu,manier.
Zmysły zaangażowane do granic.Wszystkie.
Zagadka.Tajemnica.Ciekawość.
Nie wiemy nic.Musimy zawierzyć.Szukamy klucza.
5 moments na czerpanym papierze wypełnione hasłami.
Proszę o pozwolenie zabrania ich ze sobą i dostaję pytanie – dlaczego?
Odkrywam się,że bloguję.Kelner zbiega schodkami w dół.I wraca z podpisem Amaro.

Pierwsze akordy zabrzmiały.
Płyniemy.Zdumienie…
Angażujemy nasz wzrok,słuch,smak.Zachwycamy się.
Nie wierzymy.Jeszcze.
Idealny czas między jednym a drugim moments buduje klimat.
Unosi nas i nie pozwala się nam zatrzymać.
Za oknem biel i magiczny puch tańczący w świetle starych latarni.
Amaro wziął wszystko?
Miejsce idealnie wpisuje się w całość.

Chwila wytchnienia po tatarze z jelenia i czarach z ciekłym azotem.
Rozmowa o książce. Kuchnia XXI wieku.
Dopiero teraz wiem,że chcę ją mieć.
Kupię ją tutaj z autografem Autora.
Ale przedtem,po genialnym zajęczym combrze dostaję zaproszenie do kuchni……………………….

Amaro pracuje z mężczyznami.Spokojne,pewne ruchy i maksymalna koncentracja.
W ascetycznej kuchni ani śladu ,walki’ z kulinarną materią.
ON. Łagodny,skromny.Wspaniale nam się rozmawia.Nie wyczuwam dystansu.Mistrz.

Przed deserem kieliszek boskiego likieru czekoladowego z 60% czekolady z żytnim Chopinem,popiołem z palonego siana i oliwą truflową z Piemontu…
A ja już rozumiem.Wreszcie!
Przepisy Amaro są szczególnym przesłaniem.To nie gotowe recepty na danie,
a wyjście poza kanon.Baza,wokół której mamy tworzyć własny teatr.
Swoją wizję Jego przepisu.
Mamy zaangażować wszystkie zmysły i emocje.Wykorzystać najlepsze składniki i stworzyć kompozycję barwy,smaku,umiejętności,fantazji,marzeń…

Deser jest dopełnieniem.
Jesteśmy Jego.
I wrócimy.Z nową porą roku. Na nowe moments.

Nie zdradzam dań,ich składu.Choć zapisałam je skrupulatnie.
Przeczytajcie nasze 5 moments.Puśćcie w tany wyobraźnię.
Zaangażujcie zmysły i wszystko ułoży się w wyjątkowej urody całość.
Polecam też relację z wieczoru w Atelier Amaro u Gospodarnej Narzeczonej.

Polski chleb

2kg mąki pszennej
450g otrębów pszennych prażonych
100g orzechów laskowych
100g orzechów włoskich
100g drożdży
30g kminku
30g majeranku
30g czarnuszki – aromatycznych nasion używanych do kwaszenia kapusty i ogórków,przede wszystkim jednak do posypywania chleba – dawniej chleba Kulikowskiego
20g soli kuchennej
2,5l letniej wody

Rozpuść drożdże w wodzie, następnie dodaj je do mąki wymieszanej z kminkiem,otrębami,majerankiem,czarnuszką i solą.Wymieszaj dokładnie ręką i na końcu dodaj orzechy.Postaw do wyrośnięcia na kilkanaście minut(ciasto musi zwiększyć swoją objętość o połowę).
Po wyrośnięciu ponownie dokładnie wymieszaj ręką.

Foremki do chleba wysmaruj masłem i obsyp otrębami.Podziel ciasto na cztery części.Każdą część włóż do wysypanej formy,oprósz otrębami i wstaw do nagrzanego pieca.Piecz w temperaturze 195st.C.
przez 110 minut.
Pozostaw do ostygnięcia.Przed podaniem pokrój na cieniutkie kromeczki

Piekłam z 1/4 składników w temp.180 st.C przez 45 minut.Wykorzystałam mąkę pszenną pełnoziarnistą.

To piękny chleb Kochani.
Smakujcie.

* źródło przepisu Wojciech Modest Amaro,Kuchnia polska XXI wieku 
** źródło zdjęcia W.M.Amaro – Facebook

Bienvenido e Andalucia! I dlaczego tam wracam.

Na myśl o podróży tam doznaję niezwykłych emocji.Myślę,czy coś się zmieniło od ostatniej mojej bytności?Czy kwitną ulubione rośliny i czy drzewka pomarańczowe są znów pełne gorzkich pomarańczy?Czy w znanej bodedze pracuje ten miły kelner i czy w hotelu dostanę ten sam pokój?
Mam swoje miejsca,ścieżki i nieznane jeszcze szlaki .W Andaluzji. Krainie,która jest kolebką flamenco,corridy i hiszpańskiej tradycji.

Każdego roku postanawiamy,że wybierzemy się do Katalonii albo Galicii.I rezerwujemy bilety lotnicze do Barcelony.Niedługo przed wylotem dostajemy wiadomość e-mailową,że zmieniono godziny i termin lotu,że muszą przebukować lub musimy lecieć z innego miasta.A ja chcę już,teraz,bo zaplanowałam i nie mogę się doczekać.I …lecę do Andaluzji!

Jak zawsze, ja i J podróżując ,odwiedzamy kilka miejsc.Uwielbiamy niespieszne przemieszczanie się z miasta do miasta.Wtapiamy się w klimat i zwyczaje.Celebrujemy posiłki, wyszukując najlepsze kulinarne miejsca.
Dzień zaczynamy od kawy i lekkiej przekąski – tost z oliwą,szynką iberico,serem manchego i pomidorową salsą. Czasami są to jedynie churros con chocolate.
 Potem czas na tapas.I tu mamy cały wachlarz możliwości,bo w Hiszpanii formę tapas  może mieć każde danie.Popijamy winem,najczęściej białym.
Potem sjesta,która w Andaluzji jest święta i można zawieść się,bo do wieczora zamknięta jest większość restauracji i bodeg.Można posilić się jedynie w niektórych barach serwujących przekąski.
Wieczór to feeria jedzenia,zabawy i fiesty.Hiszpanie w każdym wieku ,od niemowlaka do staruszka wychodzą z domu i spędzają czas do późnej nocy w ulubionych miejscach.Spotykają się rodzinnie i towarzysko przy jedzeniu.To najcudowniejsza pora dnia.Żadne troski nie mogą zakłócić tego niezwykłego czasu. Czerwone wino wypija się w dużych ilościach.

W Hiszpanii zostawiłam całe moje serce.Uwielbiam tamtejszych ludzi, tak radosnych,życzliwych. Celebrujących każdy dzień.Zakochanych w swojej kuchni,winie Rioja i tradycji.
Chce mi się śpiewać i tańczyć flamenco. I nawet corrida nie jest niczym nagannym.Po prostu elementem wiekowej tradycji.
W Hiszpanii lepiej mówię po hiszpańsku.Poznaję nowe słowa i pojęcia zupełnie naturalnie.Wszystko wydaje się językowo proste i nie mam dylematów gramatycznych ani składniowych.Magia!

Czy ktoś z Was spróbuje odczytać,jakie miasta odwiedziłam? Ci,którzy wiedzą,gdzie byłam proszę nie podpowiadać!
 Bienvenido e Andalucia!