Bezdroża samotności.Ceviche.

Lubię czasami samotność.Czasami mi ona doskwiera.Nie potrafię być permanentnie samotna. Brak mi ludzi, spotkań,rozmów,wspólnych chwil przy stole.Samotność pomaga mi wsłuchać się w siebie, zadawać sobie pytania i znajdować na nie odpowiedzi,rozumieć,poznawać i wracać do świata .

Czasami spotkanie kogoś porusza najgłębsze pokłady mojej wrażliwości.Nie potrafię się z tego wyzwolić.Wolę wtedy samotną kawę,samotny seans w kinie, samotny spacer.
Bezdroża samotności są niepojęte.A granice czasami płynne.Bo można być samotnym wśród innych, i to może bardzo boleć.Samotność można wybrać jako stan ducha i być szczęśliwym.
Czytam w ,Listach’ Mrożka:,,To prawda,że raczej unikam ludzi,ale nie z nielubienia,tylko dlatego,że jestem na ludzi wrażliwy i dla mnie każde spotkanie,nie mówiąc już:uwikłanie,choćby najbłahsze i najbardziej codzienne,jest szokiem.”
Jaka jest Wasza samotność?

Ceviche wywodzi się z Peru.
Peruwiańczycy używają do ceviche białej ryby.
 Mięso ryby powinno być dokładnie umyte w zimnej i osolonej wodzie, potem w niesolonej.
Następnie pokrojone na małe kawałki delikatnie, aby nie ugniatać ryby.Naczynia używane do marynaty powinny być szklane lub porcelanowe.Sok z limonki do ceviche wyciskany ręcznie.Mięso ryby polewane jest sokiem z limonki i posypane grubą solą morską.Czas marynaty zależy od mięsa ryby.Niektóre mięso marynuje się pół godziny,inne całą noc.
Gotowe mięso na ceviche powinno mieć jasny kolor, bez czerwonych miejsc.
Peruwiańczycy podają ceviche z czerwoną cebulą i ostrą zieloną papryką, w towarzystwie ziaren kukurydzy i gotowanych batatów.Unikają połączenia z innymi czerwonymi warzywami.

Ja nazywam ceviche peruwiańskim sushi.
Pierwszy raz jadłam ceviche /nie pamiętam ile lat temu/,przyrządzone przez znajomą, która wróciła z Peru. Od razu się zakochałam.
Moja wersja jest bardziej kosmopolityczna,nieco orientalna, choć za każdym razem przygotowuję ją z innymi dodatkami. Nie unikam czerwonych warzyw.
Najczęściej wybieram grenadiera lub łososia.
Jeżeli kawałek ryby jest gruby, marynuję go w lodówce całą noc.

Ceviche z łososia i krewetek
na dwie porcje
bardzo świeży stek z łososia ok. 30 dkg
świeże średnie krewetki – ilośc wg. uznania, u mnie 8sztuk
1 dojrzałe duże avocado lub dwa mniejsze
pomidorki cherry – żółte i zielono-czerwone
papryczka chilli,kawałek bez pestek
kilka limonek 3-4
2 szalotki
listki kolendry
gruba sól morska
pół kieliszka whisky

Rybę myję dwa razy w osolonej wodzie i raz w wodzie bez soli – zimnej.Delikatnie kroję w kostkę.Krewetki obieram z pancerzyków. Wyrywam szarą nitkę i tak samo myję jak rybę.Wkładam do szklanej miski.Posypuję grubą solą morską i papryczką chilli pokrojoną w kostkę.Zalewam sokiem z trzech limonek.Przykrywam szczelnie i odstawiam do marynowania. U mnie trwało to całą noc.
Miskę wyjmuję z lodówki. Avocado obieram i od razu skrapiam sokiem z limonki.Kroję w kostkę.Pomidorki kroję na połówki.Szalotki w kostkę.Kilka gałązek kolendry na kawałki.Mieszam razem w misce.
Dodaję rybę i krewetki z marynaty razem z papryczką chilli.Delikatnie mieszam.Skrapiam whisky.Rozkładam do szklanych pucharków.Dekoruję odłożonymi krewetkami i całymi listkami kolendry.
Jemy z dobrym chlebem i masłem.Popijamy białym winem.

 To moja wersja ceviche.Bardzo mi odpowiada.
Ciekawe co na to Peruwiańczycy…

Efekt placebo. Omlet z krewetkami i zieloną pietruszką.

Nowy śnieg zatarł nieśmiałe ślady wiosny.Szukam,ale już nie mogę ich odnaleźć.Nadzieja pogrzebana razem z bielą, która przytłacza.Brak kolorów i światła nie nastraja do optymizmu.
Nie mam ochoty na nic rozgrzewającego ani sycącego.Zimowe dania pogłębiają stan.
Szukam czegoś zamiast.Placebo! Jego efekt może zaskoczyć.Dać nowe siły i powiew optymizmu.
Podobno ta sfera psychiki człowieka nie jest jeszcze zbadana. Wiadomo jedynie,że stan pacjenta się poprawia.Chory zdrowieje.No jasne,że tak! Zastosowałam placebo na sobie.

Najlepszy omlet z krewetkami i zieloną pietruszką
La migliore frittata di gamberetti e prezzemolo
przepis na 2 porcje:
6 dużych jaj
sól morska i świeżo zmielony czarny pieprz
1 garść natki pietruszki,drobno posiekanej
skórka z jednej cytryny /kupuję niepryskane/
sok z 1/4 cytryny
1 czubata łyżka świeżo startego parmezanu
180g świeżych obranych krewetek
oliwa
spory kawałek masła
1/2 suszonej czerwonej papryczki chilli,pokruszonej

Rozgrzej piekarnik do temperatury 220 stopni C.W misce roztrzep jajka ze szczyptą soli i pieprzu, a następnie dodaj natkę, skórkę i sok z cytryny oraz parmezan.Pokrój na spore kawałki połowę krewetek i wraz z całymi dodaj do jajek.*
Na małej patelni o grubym dnie,przystosowanej do używania w piekarniku,rozgrzej masło z kilkoma łyżkami oliwy.Kiedy zacznie się pienić, wlej jaja z dodatkami.Zmniejsz ogień na średni i przez ok. minutę powoli przesuwaj łyżkę wzdłuż brzegu omletu, a następnie wstaw patelnię do piekarnika.Zapiekaj 4-5 minut, do lekkiego zrumienienia.Omlet trochę urośnie i stanie się cudownie puszysty.Posyp go chilli i ostrożnie zsuń z patelni.Smakuje doskonale z prostą sałatką z rukoli,świeżym chlebem i kieliszkiem wina.**

* dodałam całe krewetki
* *przepis Jamiego Olivera z książki Włoska wyprawa Jamiego

Wypróbowaliście efekt placebo? Polecam,naprawdę działa!