Pyszna lektura i Wojciecha Pszoniaka gołąbki z łososiem.

Uwielbiam czytać książki kucharskie, w których obok przepisów jest coś więcej.
Wchodzę wtedy w świat Autora, poznaję Jego kulinarne gusty,wyobrażam sobie Jego kuchnię…
 Książka Pszoniak& Co. czyli Towarzystwo Dobrego Stołu do takich należy.
 Jest tu pełno wspomnień, rodzinnych spotkań i biesiadowania w towarzystwie przyjaciół.
 Wojciech Pszoniak robi to pięknie!

Pszoniak & Co. czyli Towarzystwo Dobrego Stołu, Noir Sur Blanc

Gołąbki z łososiem
składniki na cztery osoby:
1 świeży łosoś /miałam 1 kg filetów z łososia/

2 średnie eszalotki /dałam 4 dymki/
100g białego wytrawnego wina
sos sojowy
włoska ,karbowana ‘kapusta /użyłam młodej zwykłej/
zielona kolendra /dałam tajską pastę z kolendry/

1. Łososia pokroić na dwucentymetrowe porcje; marynować dwie godziny w sosie sojowym.
2. odrzucić zewnętrzne liście kapusty;pozostałe obgotować krótko (5 minut) w osolonej wodzie.Po ostudzeniu ściąć wystające ku górze grube środki liści, tak by nie utrudniały zawijania.
3. Pokroić drobno eszalotkę, obsmażyć na łyżce oliwy,dodać białe wino.Poddusić przez chwilę i odstawić.Następnie dodać posiekane drobno listki kolendry i wymieszać.
4. smarować tym liście kapusty, kłaść kawałeczki łososia i zawijać.
5. Gotować na przez 20 minut.Podawać skropione olejem sezamowym, z białym wytrawnym winem ( może być sauvignon lub białe bordeaux) i garstką ryżu.

* gotowałam 10 minut w szybkowarze z wkładką do gotowania na parze  
* podawałam bez ryżu

Dlaczego wybrałam ten przepis spośród wielu ciekawych w tej książce? Bo nigdy nie jadłam gołąbków z łososiem. Dodatkowo pociągały mnie gotowane na parze.
Są oryginalne, niebanalne w smaku. Pyszne!

Sobota u K. i G. czyli rodzinne ucztowanie

K. i G. gotują.Oboje.Często razem i na naszych oczach.Każda uczta to doznanie kulinarne wysokich lotów.
Ta sobota była kolejnym fantastycznym spotkaniem przy stole.

Najpierw pojawiły się grzanki z razowej bagietki z serkiem kozim i gruszką

Delikatnie roztopiony kozi ser bardzo pasował do ciepłej gruszki.

Następnie wylali miód na moje podniebienie, bo oto proszę państwa –pieczone zielone szparagi owinięte pancettą!

Mięciutkie, chrupkie i nasycone wędzoną pancettą.

W tym momencie uczty nastąpiła przerwa, bo trzeba było nakarmić małą H. Wszyscy braliśmy udział w tej miłej czynności, bo otwieraliśmy razem buzie mówiąc -aaaaaaaaaaaaaam, biliśmy brawo i mowa naszych ciał była nastawiona na proces przełykania niemowlęcej papki.Odnieśliśmy wspólny sukces!
 Nasze zaangażowanie zostało stokrotnie nagrodzone przez K. i G., bo  oto przed każdym stanęło clou obiadu-Spaghetti Aglio Olio e Peperoncino z szaszłykami z krewetek.

Uwielbiam makaron z czosnkiem,ostrą papryczką i pietruszką. Niezwykłe połączenie.Kocham za to Włochów!!!
Krewetkowe szaszłyki są tutaj bardzo a propos.A białe wino dopełnia te cudowne smaki.
To było danie K., po którym z chęcią piliśmy napój ze świeżej mięty czekoladowej.
 G. szybko zabrał się za deser i wkrótce ujrzeliśmy chińskie naleśniki z mąki ryżowej i mleka kokosowego nadziewane smażonym na maśle brązowym cukrem z kokosem.Do tego chałwowe ! lody i mieszanka egzotycznych owoców.

Czy ktoś może oprzeć się takim daniom? Czyż nie jest to wspaniała domowa restauracja, z której zawsze wychodzimy szczęśliwi , a w głowie już kołacze nam się  myśl – kiedy znowu?
Dziękujemy K. i G. za gotowanie z sercem!