O życiu po stracie. Przy łososiu w malinach

Powiedziała mi,że nie wie czy wróci…
Że chce być sama,bez innych,którzy chcą Ją pocieszać i opiekować się Jej wnętrzem.
Rozmowa z innymi niczego nie zmienia, często Ją irytuje.
Wszyscy wiedzą jak ma żyć.
A Ona sama nie wie.
Nikt nie wie,jak można żyć po stracie.
Wszyscy się wymądrzają.
Wydaje im się,że są w stanie przewidzieć swoje reakcje.
Nie są.Nikt nie jest.
Strata Ją zmieniła.
Teraz będzie doceniać każdy dzień,każdy moment.
Nawet ten błahy.
Wszystko się liczy.
Wyjedzie daleko.
Zostawi mi klucze do mieszkania.
Prosi,abym czasami tam Ją ,odwiedzała’.
Czasami będzie przysyłać mi wiadomość.
Rozmawiamy o tym przy jedzeniu.
Przygotowałam dla Niej łososia.
Mówiła,że to najlepszy łosoś w Jej życiu.
Wkrótce potem wyjechała.
Rozprawić się ze sobą i z życiem…

Łosoś w malinach

na dwie osoby

po dwa kawałki świeżego łososia
dwie łyżki soku z cytryny
dwie łyżki mąki kukurydzianej
oliwa EV
20 dkg malin
szalotka
kilka suszonych płatków chili
łyżka kremu balsamicznego
łyżeczka brązowego cukru
sól morska i pieprz do smaku

Łososia umyć,osuszyć papierowym ręcznikiem.
Skropić sokiem z cytryny i odstawić.
W garnku rozgrzać oliwę,dodać posiekaną drobno szalotkę,płatki chili,cukier i krem balsamiczny.
Chwilę gotować .
Dodać maliny.Gotować na wolnym ogniu aż część płynu odparuje.

Kiedy maliny wolno się gotują,kawałki łososia obtoczyć w mące kukurydzianej.
Na patelni rozgrzać oliwę i zrumienić łososia ze wszystkich stron.
Wyłożyć na talerz, oprószyć solą i pieprzem.Polać sosem .
Podawać z listkami młodych sałat i świeżymi malinami.
Koniecznie z kieliszkiem różowego wina i kostkami lodu.

Jak rozprawiacie się z życiem?
I ze sobą?

Lato,lato wszędzie! Kurki i młode ziemniaki.Zapiekane

Lato spotykam na każdym kroku.
Na tarasie.
W ulubionej kawiarni.
Za miastem.
Na bazarze.
W ulicznych zaułkach.
W wazonach pełnych kwiatów.
Na dłoni,kiedy przysiądzie biedronka.
W głowie.
W sercu.
Wszędzie!

Lato to mój najlepszy czas.
Radośnie witam każdy dzień.
Nie ma rzeczy,której nie chciałabym zrobić.
Kocham słońce,kolory,kwiaty.
Letnie warzywa i owoce.
Wypatruję bocianich gniazd.
Szukam zapachu kwitnącej lipy.
Nie narzekam na upał.
Celebruję każdą chwilę.

Latem jadam sezonowo.
Urzeka mnie letnia obfitość produktów.
Stragany uginające się od młodych plonów.
Łatwość komponowania  i improwizowania w kuchni.
Kulinarna magia dzieje się sama.
Całkowicie jej ulegam.

Kurki i młode ziemniaki.Zapiekane

dla dwóch osób

500g świeżych kurek
600g młodych ziemniaków
2 ząbki młodego czosnku
cebula sałatkowa bez szczypioru
400ml śmietany kremówki
dwa plastry pecorino
sól i biały pieprz
masło klarowane do smażenia
masło do wysmarowania foremek

Ziemniaki umyć i zdjąć z nich skórkę- rękawiczką.Wypłukać.
Pokroić na talarki i obgotować w osolonej wodzie przez 5 minut.
Odcedzić i zostawić na durszlaku.
Kurki wyczyścić i wytrzeć wilgotnym ręcznikiem papierowym.
Na patelni rozgrzać masło klarowane.
Wrzucić pokrojone ząbki czosnku,cebulę i kurki.
Smażyć na złoto.Zdjąć z ognia.
Dodać sól i pieprz do smaku.Wymieszać.
Piekarnik nagrzać do 200 st.C .
Naczynia do zapiekania wysmarować masłem.Włożyć połowę ziemniaków.
Posypać je solą i pieprzem. Na ziemniakach ułożyć kurki.
Przykryć resztą ziemniaków.Dodać sól i pieprz.
Śmietanę wymieszać z solą i pieprzem.Wylać na wierzch ziemniaków.
Położyć plastry pecorino.
Zapiekać 30 minut.
Wyjąć z piekarnika i podawać z młodymi sałatami i kieliszkiem schłodzonego białego wina.

Cieszcie się latem.
Celebrujcie każdą jego chwilę.