Kopciuszek i królewski rarytas.Pigwa.17! TU i TAM.

Jest jak Kopciuszek.
Albo Brzydkie Kaczątko. 
Niezgrabna.

Tu i ówdzie pokryta meszkiem.
Żółta. Opasła.
Uparcie twarda. Pełna pestek.
Rzadko trafia na salony. Częściej marznie porzucona w ogrodzie.
Niesłusznie.
Wystarczy odrzucić pozory.
Poświęcić jej czas, serce i cierpliwość.
Niezgrabny Kopciuszek, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, nabierze pięknego pąsowego koloru i zamieni się w prawdziwą damę.
Ma na imię pigwa i niedawno była honorowym gościem w naszych kuchniach, mojej i Anny – Marii.
Zobaczcie jak skończyło się to wyjątkowo smaczne spotkanie.

Od dwóch lat pigwa przybywa do mnie z południa kraju,od Hani.
Hania hoduje ją w swoim ogrodzie,gdzie rosną też inne cuda.
Pigwę ma dorodną,piękną.A ja mam słabość do pigwy.
Dziękuję Ci Haniu!
Ale jak z tą pigwą było od początku?
Ponoć została ,zawleczona’ na nasze tereny w XV wieku .A pochodzi z Centralnej Azji.
Kiedy rozprzestrzeniła się już w Europie,zyskała wielu zwolenników.
Uwielbiali ją Rzymianie,nazywając miodowym jabłkiem.Starożytni Grecy poświecili ją Afrodycie.Portugalczycy i Hiszpanie uczynili ja królową swoich marmelada.
W Afryce,w Maroko,spełnia istotną rolę w daniach mięsnych.A spotkać ją można na każdym bazarze.
Dotarła też do Argentyny i Meksyku.
A u nas?
W moim rodzinnym domu robiło się z pigwy nalewki,galaretki i podawało do mięs w postaci karmelizowanych owoców.
Idealnie pasuje do kaczki,gęsi,dziczyzny.Jej kwaśny smak i cytrynowy aromat niezwykle podnoszą smak mięsa.
Pigwa to owoc niezwykły.
Na surowo jest kopciuszkiem – twardym,cierpkim i kwaśnym.
Poddana gotowaniu,duszeniu,smażeniu,zamienia się w królewski rarytas.

Tym razem  u mnie pigwa w syropie.Potem w duecie z czekoladą.Piękne to połączenie.
Bo ten niezwykły owoc czyni potrawę szlachetną i ubiera ją w eleganckie szaty.

Pigwa w syropie
Genialne dla mnie jest to,że pigwa długo gotowana zmienia barwę – z jasnej przechodzi w ciemną,nawet czerwoną.Nabiera głębokiego smaku i cytrusowego aromatu.

1 kg pigwy obranej,wypestkowanej i pokrojonej w ósemki
5cm korzenia imbiru pokrojonego w plasterki
3/4 kg cukru
100 ml wody

Do garnka o grubym dnie wlewam wodę i wsypuję cukier,podgrzewam i gotuję syrop.Kiedy zaczyna gęstnieć,dodaję ósemki pigwy i imbir.Gotuję wolno aż owoce zmienią barwę,zrobią się szkliste, a syrop bardzo gęsty.Owoce w słoiku  zalewam gorącym syropem i zamykam.
Pigwę z syropu dodaję do ciast i deserów,podaję z serami pleśniowymi i pasztetami.

Sernik czekoladowy z pigwą i bourbonem

250g serka mascarpone
150g czekolady 70% np.Lindt
3 jajka i 50g cukru trzcinowego
50ml bourbona
50ml syropu z pigwy
pigwa z syropu pokrojona w kostkę

Czekoladę rozpuszczam w kąpieli wodnej.Jajka ubijam z cukrem na puszystą masę.
Dodaję ser dalej ubijając. Dolewam bourbon i syrop.Miksuję.Dodaję pokrojoną pigwę i mieszam całość.
Piekarnik nagrzewam do temp.150 st.C.
Formę do zapiekania sernika wykładam podwójną folią spożywczą.
Wlewam masę serową.Wyrównuję wierzch.Przykrywam podwójną folią.
Do większego naczynia wlewam gorącą wodę i wstawiam formę z sernikiem.Woda powinna sięgać do połowy wysokości formy z sernikiem.Oba naczynia wstawiam do piekarnika i zapiekam sernik godzinę.Wyłączam grzanie,uchylam drzwiczki piecyka i zostawiam sernik na kolejną godzinę.Wyjmuję z formy z wodą i czekam aż całkowicie wystygnie.Na noc wstawiam do lodówki.
Na drugi dzień wyjmuję sernik z folii na talerz,na którym będzie serwowany.
Dekoruję kakao, lub cukrem pudrem i pigwą z syropu.Można też polać go sosem czekoladowym.

Pięknego dnia!

Miłość od pierwszego zjedzenia. Ravioli con la Zucca.

Pewnego wiosennego dnia we Włoszech nastąpiło istotne wydarzenie w moim życiu.Po raz pierwszy zjadłam ravioli z dynią.Miłość od pierwszego kęsa,od pierwszego zjedzenia dużej porcji uroczych kwadratowych pierożków z boskim nadzieniem w środku.
Było to wiele lat temu,ale pamiętam to jak nic innego,co od tamtej pory zjadłam w wielu miejscach w kraju i za granicą.Z miłością tak już bywa,nie wiadomo kiedy,gdzie i dlaczego.Po prostu to musi się stać i już.
Od tamtego dnia nie zamawiam innego dania w żadnej restauracji,jeżeli w karcie są ravioli con la Zucca.
Moje umiłowanie do makaronów i pierogów jest znane,więc nikt się nie dziwi,że akurat ravioli.
Dynię uwielbiam i wielu kiwa głową na znak wyrozumiałości,że właśnie takie nadzienie.
Wielu nie wie,że to mój kulinarny fetysz .
 Odkrywam się…

Najpierw farsz.
Użyłam dynię butternut squash.Uwielbiam jej wygląd,kolor,zwarty miąższ i smak.
500g dyni pokrojonej w kawałki ze skórą rozkładam na papierze do pieczenia i piekę w temp.180 stopni C,aż będzie miękka.
Kiedy trochę przestygnie,oddzielam miąższ od skóry,rozdrabniam widelcem,dodaję sporo startego parmezanu.Sól i pieprz do smaku i odstawiam.

 Teraz ciasto.
W doskonałych ravioli ważne jest ciasto.Gładkie,elastyczne i cieniutko wałkowane.
I tutaj postanowiłam przeprowadzić eksperyment.Czyli powierzyć wyrabianie maszynie.W końcu mam mnóstwo haków,mieszadeł i ubijaków,które właściwie bezczynnie spędzają czas.
Niech raz się wykażą i zrobią to w try miga.
Kiedy wszystkie składniki znalazły się w misie,mieszadło zaczęło bezdusznie miętosić moje ciasto!
Zatrzymałam maszynę i wykonałam wyrabianie jak zwykle ręcznie.
Idealna współpraca,miły kontakt ciasta z dłońmi.Cudownie!

2 szklanki mąki pszennej lub szklanka semoliny i szklanka zwykłej mąki
3 żółtka i dwa całe jajka
pół łyżeczki soli

Łączę wszystkie składniki i wyrabiam ciasto na blacie podsypanym mąką.Jeżeli jest za rzadkie,dosypuję mąkę.Kiedy za twarde ,dodaję białka pozostałe z jajek.
Wyrabiam tak długo,aż ręce mi odpadają, a ciasto jest doskonale gładkie i elastyczne.
Formuję z niego kulę,zawijam w folię spożywczą i odkładam na pół godziny,żeby odpoczęło.
Dzielę je na dwie części,formuję prostokąty i wałkuję cienko,jak się tylko da.
Smaruję jeden prostokąt wodą,wykładam kupki nadzienia.Przykrywam drugim prostokątem ciasta.Przyciskam brzegi i ciasto między nadzieniem.Wykrawam radełkiem kwadratowe pierożki.
Wrzucam je do osolonej wody i gotują aż wypłyną.Ok.5 minut.

Masło szałwiowe do ravioli
Na patelni rozpuszczam masło,zbieram mleczną pianę.Wrzucam listki szałwii i podsmażam je.Natychmiast polewam ugotowane pierożki.

Jeżeli dam radę czekać jeszcze na pierwszy kęs,posypuję je parmezanem.
Jeszcze trzeba otworzyć butelkę białego lub ostatecznie czerwonego wina .
Choć najodpowiedniejsze jest tutaj włoskie verdicchio.O wyrafinowanym bukiecie,idealnie podkreślającym smak dyni i szałwii.
I jest święto.Dokonuje się niezwykły rytuał…