Gnudi czy malfatti? List do Basi

DSC_0702-002
 

Basiu,
mój toskański czas gna jak szalony.
Już połowa za mną, a wydawało mi się, że miesiąc to długo jak na wakacje…
Wcale nie długo, zwłaszcza kiedy jest tyle do poznania i zobaczenia!
Pewnie ciekawi Cię, jak mi tu jest?
Dobrze, bo zostawiłam za sobą troski dnia codziennego, wszelkie zobowiązania i konieczności.
Tutaj nic nie muszę, nic mnie nie goni i nikt niczego ode mnie nie wymaga.
Każdy dzień ma swój rytm i toczy się po swojemu.
Chłonę toskańskie kolory, smaki i życie.
Wtopiłam się zupełnie w tutejszy świat i zobaczyłam, jak niewiele człowiekowi potrzeba.
Żyjemy bez internetu, telewizora i radia.
To wszystko jest w zasięgu reki, bo po internet wystarczy zjechać z naszej góry, telewizor stoi na szafce, a radio może mówić w każdej chwili.
Ale zupełnie za tym nie tęsknię. Nie słucham, co złego wydarzyło się w kraju i na świecie.
Do życia wystarczy wczorajszy chleb, wino, oliwa i sól.
Jeżeli masz ochotę na więcej, sięgasz po więcej.
To znaczący miesiąc w moim życiu, bo mam sporo czasu na refleksje, odhaczanie tego co dobre, a co trzeba zmienić. O co zawalczyć, a co pozostawić za sobą.
Drzewa oliwne rosnące przed naszym domem to taki punkt odniesienia.
Są długowieczne, pokrzywione przez klimat, ale ciągle mające chęć na życie.
Rosną mimo wszystko i nie straszne im są upały ani burze. Nawet najstarsze rodzą nowe owoce.
Witam się z nimi każdego poranka, dotykam ich garbate i ostre pnie, i podziwiam za witalność.
Opowiem Ci o wszystkim ze szczegółami, bo liczę na nasze jesienne spotkanie.
Mam ze sobą zdjęcia, które zrobiłam będąc u Was w lipcu.
Ileż w nich światła, słońca i kolorów!
Ile dobrych wspomnień w każdym ujęciu i detalu.
Tęsknię…
Bacio!

 

DSC_0703-001
 

Jeżeli będziecie we Florencji, podadzą Wam gnudi.
Jest to po prostu farsz do ravioli bez otoczki z ciasta.
Kiedy pojedziecie do Sieny, zjecie malfatti.
Słowo malfatti pochodzi od ręcznie robionego makaronu, nieregularnego w kształcie.
Jedna Toskania, dwie nazwy dla tego samego dania…

Gnudi ze szpinakiem
gnudi con spinaci

porcja dla dwóch osób
1 kg świeżego szpinaku
250g świeżej ricotty
wiejskie jajko
2 łyżki startego parmezanu
szczypta gałki muszkatołowej
sól i pieprz do smaku
1 łyżka oliwy
mąka typu 00, ok. 500g

do podania:
starty parmezan
2 łyżki masła roztopionego z szałwią

Szpinak gotujemy w na parze lub w małej ilości osolonej wody i pozostawiamy na sicie aby dobrze odciekł. Po kilku godzinach dodatkowo wyciskamy z niego wodę, siekamy i podsmażamy na oliwie. Przekładamy do miski, dodajemy ricottę, jajko, gałkę i wszystko razem mieszamy. Doprawiamy solą i pieprzem.
Na ogniu stawiamy duży garnek z posoloną wodą.
Do sporej, szerokiej miski wsypujemy ok. 500g mąki. Z farszu formujemy okrągłe kulki, zanurzamy każdą w mące i dobrze nią otaczamy gnudi.
Mąka musi stworzyć otoczkę dla gnudi, aby nie rozpadły się w czasie gotowania.
Do wrzącej wody wrzucamy po kilka kulek, gotujemy minutę – dwie do chwili kiedy wypłyną i wyjmujemy łyżką cedzakową na talerz.
Polewamy masłem z szałwią i posypujemy startym parmezanem.

Flaki po florencku. Toscano vero!

DSC_0575-002
 

Wypad do Florencji był  dla nas oczywistym punktem na toskańskiej mapie, bowiem naszą wieś od Florencji dzieli niewiele ponad 30 kilometrów.
To piękne miasto ma do zaoferowania wiele, co przekłada się na tłumy turystów o każdej porze roku.
Ograniczamy się prawie zawsze do standardowej linii starego miasta.
Lubimy przypominać sobie znane zabytki, uliczki i sklepy.
Siadamy w starej kawiarni i podziwiamy w spokoju piękną bryłę katedry lub plac.
Tłum sunie w tę i we w tę, przed muzeami ustawiają się kolejki.
Przewodnicy z parasolkami wypatrują swojej grupy, a indywidualni zwiedzacze kryją się pod każdym półcieniem spokojnie czekając na swoją kolej.
Nie jestem typem turystki, która zwiedza za wszelką cenę.
Nie trawię tłumu i oglądania wyjątkowych dzieł przepychając się łokciami.
Delektuję się więc z zewnątrz detalami, szlachetną linią i artystycznym smakiem.
Przy okazji chłonę życie toczące się wokół.
I myślę sobie, jaki ładunek historii niesie w sobie to, co zbudowano wieki temu.
Każdy ma pewnie własną ideę i własną Florencję.
Łyk doskonałej kawy i kieliszek prosecco upewniają mnie niezmiennie, że taki sposób poznawania jest dobrym wyborem.
Toscano vero!

 

DSC_0681-001
DSC_0676
DSC_0666-003
 

Flaki są bardzo popularne w Toskanii.
Jada się je tradycyjnie jako danie obiadowe. Ale ciekawą formą jest też kanapka z lampredotto.
Dzisiaj wersja florencka flaków, którą przygotowałam w naszej wiejskiej villa.

 

DSC_0576-001
 

Trippa alla fiorentina
flaki po florencku

700g umytych i oczyszczonych flaków
400g pomidorów
1 marchew
1 łodyga selera naciowego
1 czerwona cebula
2 łyżki natki pietruszki
oliwa
sól i świeżo mielony pieprz

Do podania: kromki chleba i starty parmezan

Flaki myjemy, odcedzamy na sicie i kroimy w paski. Marchew ścieramy na tarce, cebulę i seler drobno kroimy.
Warzywa podsmażamy na oliwie, dodajemy pietruszkę. Kiedy zmiękną, wkładamy flaki i gotujemy razem 15-20 minut.
Pomidory parzymy i zdejmujemy z nich skórkę. Kroimy w kostkę, oddzielając pestki. Pokrojone pomidory wrzucamy do flaków, solimy i posypujemy pieprzem. Gotujemy wolno ok. 20 minut mieszając i pilnując, aby się nie przypaliły.
W razie konieczności dolewamy wodę.
Podajemy z kromkami toskańskiego chleba i posypujemy startym parmezanem.
Flaki powinny być gęste, ale mieć też sos, który na końcu wytrzemy chlebem, robiąc tak zwaną scarpettę.

Moje miejsca we Florencji.
Zabytki:
* Piazza San Lorenzo,
*Piazza del Duomo,
*Piazza della Signoria,
*Ponte Vecchio,
*Piazzale Michelangelo,
*Piazza del Mercato Centrale
Kawiarnie:
*Caffe Concerto Paszkowski, Piazza della Republicca 6,
*Caffe Rivoire, Piazza signoria 5
Restauracje:
*Alfredo Sull’Arno, via de Bardi 46,
* Enoteca Pinchiorri, via Ghibellina 87.